poniedziałek, 15 listopada 2010

była sobie włóczka...

Była sobie włóczka...nie wiadomo jakiego koloru ( jasno okreslonego) nie wiadomo jakiego składu...a nawet nie wiadomo skąd do mnie przyszła. Raz był z niej zrobiony sewterek...ale jakos nie zachwycił i został spruty...i tak puszki-kłębuszki leżały sobie w ciemnym kartonie i czekały.....po przeglądzie stanu zapasów włóczkowych właściwie moteczki zostały odłożone do "wydania" do przedszkola...żeby dzieci z niego ludziki albo inne cuda porobiły...aż tu nagle na Ravelry wpadł mi w oko szalo-swetro-narzutko-ocieplacz...hyyyy tylko jakos włóczki na niego nie miałam.......ale i tu problem sam sie rozwiązał bo przeglądając najwspanialsze blogi na świecie wpadł mi w oko ocieplacz zrobiony na "odręcznie"...rany myślę sobie toż to bardzo podobna włóczka do tej co mam.......i po wielu wielu miesiącach czekania włóczka doczekała sie cudownej przemiany w rzutkę-narzutke .Dziękuję za inspirację
Cieplutka milutka a z resztek jeszcze czapa wyjdzie.
Robiona na "oko" jakies 160 oczek i pomału zmniejszały sie do 80- chyba:))))))
tak wygląda na całym ludziu z twarzą...zdjęcia dzięki córci

data dzisiejsza wskazuje zupełnie co innego niż widoczki za oknami...i dobrze oby do świąt:))))
a tak dzisiaj u mnie słonko wstawało:)))) i takie mam widoki jak z Vespi rano na spacerek idę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz