czwartek, 31 października 2013

odwieczny problem

Dokładnie tak...problem wielki i wszechbędący....odwieczny i nieskończony...a mianowicie co zrobic z resztkami????...z resztkami na tyle drobnymi, że swetereczka czy bluzuni już nie uczynisz...bo za diabła nie starczy...ale co z tym zrobić...wywalic szkoda i żal bo raczej to resztki troche szlachetne a może nawet bardzo:)))))) no to takiego mialam pomysła...coby z resztek bawełnianych takich 100% bawełenek...to podunie zrobić....kolorową i kochaną
 kolory może trochę bardziej zywe niz na zdjęciach:))))
Książka , nowa Dana B juz przeczytana..i przyznam, że wcale mocno mnie nie zachwyciła:))) Oczekiwałam chyba czegos więcej:))) trudno...
 podunia jeszcze nie zblokowana ale juz ubrana:))))
 Wymyślilam sobie kolorowe guziorki ale ...no wlaśnie jest jakies ale.....bo troche inaczej muszę wykończyć brzegi, coby guziorki ładnie sie ułożyły:)))
 Z innych resztek...juz w ilości znacznie mniejszych..powstał ptasiek.........szydełkowy...
 jeszcze jest u mnie ale zarrrra odleci do włascicielki nowej:))))

 ...a to tutaj to wspomnienie czasów lekutko komunistycznych......bo przypomniały mi sie takie PUDLE na butelki..fakt , że ze straszliwe syntetycznej włóczki robione ale były...u mnie tylko woreczki na butelki a nie pudle...bo tego chyba bym nie przeżyla.......
 taka halołynowa butelka winka:))))))
 .....o i dynie...te specjalnie dla Violki...bo jakoby jej pomysla.....trudno...
 tu z butlami sztuk dwie...pomaranczowa dyńka i niebieska...jako prezencik - żarcik:))) a co mi tam
no to milego HALOŁYN- jak to dzisiaj usłyszałam:)))))

czwartek, 24 października 2013

Ginger......lub musztarda.... z curry

Jest to chyba jedyne skojarzenie ...jak spojrzec na ten kolor....no jest CUUUUDNY. Juz kiedys chyba w zeszłym roku robilam cos w podobnym kolorze ale to nie było to. Teraz znalazłam i mam. A że oprócz koloru i skład bossski to mam jakoby 2 w 1.
 to juz pewnie ostatnie zdjęcia kolorowych lub żółtawych liści...spadaja szybko:(((( więc skończą sie moje achwyty nad kolorami jesieni....ha ale do pryszłego roku:)))
 na nitce pajeczynowej powiewał sobie jeden liśc i to wcale nie krótka chwilę.......

 to sa własnie puszki-kłębuszki zakupione na sweterek musztardowy......robiłam podwójna nitką...ale i tak zostało dość dużo....a myslalam , że domawiac będzie trzeba:)))))
 włóczka wydajna bardzo...robi sie z niej cudnie...chyba zostanie obok dropsowego baby moja ulubioną

 skład tez raczej więcej , że szlachetny  75% wełny i 25 % jedwabiu.......ale nic a nic nie gryzie....chociaz większość wełenkowych lubi mnie podgryzac
 włóczunie mozna zakupic w Magic Loop na ten przyklad:))))

 ..............wiem wiem...ja znowu z tymi liścmi....ale co robię....no nic panie nic:))))
 jeszce pare dni wczesniej na rozstaju dróg...moich leśnych było tyci tyci liści a teraz ...o proszę...
 .no i jest nareszcie sweterek......to taki wzorek na brzuniu.....
 i na ludziu...znaczy na mnie...na mnie mocno skwaszonej lub zmarszczonej ...bo zachcialo mi sie sesjiiiiii zdjęciowej nad morzem...a prosze bardzo tylko wiałooooooooo niemiłosiernie...zreszta jak to nad morzem....i stąd moja bardzo ciekawa mina:)))))
 Sweterek robiony z przepisu ale ma sie rozumieć , że jest troche modyfikacji....pierwsza i największa to luzem puszczony golfik...starczyło włóczki więc dorobiłam...a co...
 swetrunio składa sie jakoby z kilku wzorów.....najatrakcyjniejszy jest ten na brzuniu....taki więcej , że ściskający:)))))
 w przepisie oryginalnym był za duży i troszke musialam modyfikowac...a to druty inne
 ...a to inna ilość oczek...na ale udało sie i jestem za-do-wo-lo-na!!!!!!!!!!!!!!!!



 pierwszy raz robilam tym sobosobem..znaczy najpierw po calości od dolu do biustu...potem rekawki od dołu i potem wsjo razem na jeden drut i do końca...nawet nawet
 w. robocie wloczka dośc szorstkawa jakby było ale po wypraniu dzianina dellllikatna jak zloto:)))
 lękałam sie ino troche o to jak wyjdzie łączenie korpuskika z rękawkami ale wyszło OK
 cos napewno ta metoda jeszcze poczynię
 jedna uwaga...ten wzór poplątanych warkoczy trzeba robic barrrrdzo luźno gdyz - ponieważ mozna potem sie nie zmieścic .....mi sie udałao
 Vespi tez uwielbia te nasze sapacery po lesie i po liściach....



 miłego dnia:)))))


niedziela, 20 października 2013

Jak Asia "mirki" robiła.....

taaak wlaśnie tak ..."mirki" bo dla Mirka....wymusił prawie te swoje "mirki" atakami...częstymi...dwa miesiące to trwało albo i nawet więcej.
Trochę zajęło mi wyszukanie takiej cudnej włóczki a takim wlasnie kolorze i do pracy
 trza najpierw było miare i szablonik zrobic na nóżkę o numerze 43...trudno ...dało sie.....
 i pomału pomału sie baletka robiła.......
 ze sztuczności trochę żadkawo robię a właściwie wcale ..i dopiero po skończeniu" Mieka" okazało sie , że włóczka ta własnie rozciąga sie do granic.....granic zachodniej Polski, że na przykład....
 Pikna kokarda jak u Miki Miki:)))) i guziorek też jest..........
 tu na nie właściwej stópce...nie na stopie właściciele:))))))) ale żeby wszystko bylo jasne.....noga też 43 malutka taka:))))
 ...no i pomyslowy Dobromir przyszedl i pomysla podsunął coby gumeczkę w kolorze neutralnym  taką kapeluszową wszyć i zmniejszyć to-to
 No i właściciel sie pojawił..szef wszystkich szefuffff pan Krzysztof Jarzyna ze Szczecina:))))) no może nie Krzysztof ino Mirosław-Jarosław......
 i marudzila męda jedna , że za duże .... Dwa razy cos Mu zrobiłam- pierwszy i ostatni....
 ale cały wieczór chodzil.....i chyba nawet zadowolony, że więcej:))))))
o i tak sie konczy historia o tym jak Asia "Mirki" robiła.......