Kamizelka...i znowu powrót do przeszlości czyli do ciuchu, który lubić barrrrdzo:))))
Kamizelak co wcale nie gryzie...no bo włóczka choć szlachetna wełna to nie podgryza nic a nic:))))
kamizelka ażurkowa
wełenka o ta właśnie cudna i kochana..miłasta barrrdzo
proces twórczy troche trwał...bo to bylo tak...nabrałam tyle oczek ile potrzebowałam...a robota szła od dołu ale po całości...postepy były nawet , że wieksze..ale tu nagle
..........wstałam bo zachcialo mi sie kawy...a to wcale nie dziwne..kawa wazna rzecz...no i pociagłam pyta swoją własna i sie wzięło i sie spruło troche...ale ten ażurowy wzor naprawic .....masssakra jaka no i co...
trza było spruć i od nowa robić.....
no i sie zrobiło...no nie samo sie zrobiło ino ja to uczynilam...i jest:)))))
a że dzisiaj sesja zdjęciowa to pewnie ostatni raz takie słońce było w tym że roku i tak ciepło:))))
ja dalej zachwycam się jesienią...bo pikna.....
kolory ta jesień to se zmienia jakby z dnia na dzień:))))) i co dzień piknie jest:)))
a na ludziu, znaczy na mnie kamizelka wygląda własnie tak......
z zamiaru głównego...kamizelak miala być lekutko luźna..można ją przewiązać paseczkiem ale nie jest to mus:)))
poszlo 4,5 kłębuszka puszka...druty numer 3
co do tych łezek:))) to w 100% przekonana nie jestem albo je zaszyje albo.....nie:)
aaa jeszcze jedno do tej sesji miałam nowego całkiem fotografa:)))))) dzieki Violka
Rewelacyjna :-) Cudny kolor.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.