Przywiezione juz z dwa lata temu z północnego kraju...wygrzebane na jakimś targu staroci...
Najpierw stały tak sobie bez celu...potem pół roku szukałam materiału jakim je obić chciałam...znalazłam....zydelek sama próbuje zrobić ...ale to nie taka łatwa sprawa....no i jeszcze pana tapicera trza było wyszukać....jak już wszystko było to zawiozłam.....a dzisiaj odebrałam...
Dzięki Agnieszko za namiar....
Teraz takim cudeńkami są......moje śliczności oby dwa
materiał miał dwie wersje....ja wybrałam ta z czarnym tłem.....
a tak ohydki wyglądały przed matamorfozą....
ten to był nawet haftem krzyżykowym wyszyty...tak gustownie
..............ciesze się bardzo że już w domciu są......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz