Sukienka z tych precelków przecudnej urody powstala jeszcze w połowie grudnia....premiera była cos około świąt..ale na sesje zdjęciowa trzeba było poczekać aż słońce spojrzy na nas łaskawszym okiem, w słońcu dopiero widać te powidła śliwkowe:)))
Na sukienusie poszło niecałe 3 precle
robiona drutami 3,5 na okragło. Wzor w głowy a raczej z jakiegos starszego sweterka robionego reglanem od góry.
Rękawek krótki wykończony frencuzikiem:)) Jakos długi rekaw do mnie nie przemówił...no i brakłoby troszku włóczki zapewne
Kolor cudny i kochany. Z sukienką bardzo sie lubimy czego szczerze mówiąc do końca sie nie spodziewałam:))))
Zdjęcia robione na naszym bulwarze w dniu kiedy to Gdynie odwiedzil pan Prezydent. Paraliz prawie dokumentny...ledwo sie na ten bulwar razem z fotografem przedarłyśmy:)))
Pogoda łaskawa, śłońce ..nareszcie slońce chociaż wialo jak zawsze niemiłosiernie..trudno taki mamy klimat:))
Farbowanie naprawde zachwycajace.....o i tu w słoneczku widac jakie cudne i apetyczne
dół sukienki w liście- wzór z jakowejs starej gazety:) tu sprawdzil sie doskonale
no i życzyć sobie trzeba slońca, słonca i jeszcze raz ciepła. Pozdrawiam
czwartek, 23 kwietnia 2015
poniedziałek, 13 kwietnia 2015
Mój At Dawn
Dawno, dawno temu może ....nabyłam droga zakupu wydawało mi sie , że cudo włóczke, alpake Arwetty. Po 3 moteczki z roznych kontrastowych kolorów..i zaczęły sie schody, bo po pierwsze to ja i ta alpaca za Chiny Ludowe sie na gołe ciało nie polubimy..no nie i koniec, gryząca jest niemiłosiernie a po drugie..to ten seledyn to i owszem ale ten fioletowo-buraczkowo-nie wiem jaki to w moje gusta nie trafił. I lezały sobie schowane na dnie pudeł ogromnych..aż zoabaczyłam na blogu Asji - At down wedle przepisu Joji Lacatelli...i mnie walło z sil calych i zarówa mi sie zapaliła...i juz
i dziergał sie pomalenku.
i tem fioletocostam..wcale mi sie nie podobał..ale dziergał sie dziergał, juz nawet pomysł był coby oddac w chętne ręce...
Bond pomagal lub przeszkadzał jak umiał. No i tak sobie myślałam, że mi jakos z chustami nie po drodzę , że czapki i szale to i owszem i nawet bardzo chętnie ale sama idea chusty jakoś do mnie nie przemawia..ale to-to to raczej szal właśnie a nie chusta.
I wczoraj wreszcie cud miód pogoda nastała ...mozna było gniota zaprezentować...fakt wiało niemiłosiernie ale tak juz jest jak sie nad morzem mieszka zawsze wieje tylko raz mniej a raz więcej
Poranny spacer w poszukiwaniu madelu na chustootulacza...
a i znalazłam samotnego co na ławeczce sobie przysiadl ...
no to ja przy nim siup i pytam grzecznie czy moge omatać...
aa i jeszcze uwaga najważniejsza. Nie nawidze wprost miec koncówków różnych dyndających wiec zaporzyczylam od Asji jej pomysl na frędzle, no poprostu sa genialne:))
popołudniu juz wiac niemiłosiernie zaczęło więc " szibko szibko " zdjęcia robić
prosto w oczy wiater dymal a co...więc oczęta przymruzone i mina kwaśna, ale jednak szalootulacz gral na zdjęciach pierwsze skrzypki:)
I teraz tak sobie myślę , że zostanie ze mna ten szalo- chust o nieokreslonym fioletowym kolorze. który to kolor tylko w slońcu wygląda wlaśnie tak...bo bez słonca to on wygląda calkiem inaczej, niestety.
w najgorszym razie za żagiel może robic jak juz sie znudzi być chustą
Dzisiaj wieje jeszcze mocniej....oj na morzu musi bujać.
Pozdrawiam
i dziergał sie pomalenku.
i tem fioletocostam..wcale mi sie nie podobał..ale dziergał sie dziergał, juz nawet pomysł był coby oddac w chętne ręce...
Bond pomagal lub przeszkadzał jak umiał. No i tak sobie myślałam, że mi jakos z chustami nie po drodzę , że czapki i szale to i owszem i nawet bardzo chętnie ale sama idea chusty jakoś do mnie nie przemawia..ale to-to to raczej szal właśnie a nie chusta.
I wczoraj wreszcie cud miód pogoda nastała ...mozna było gniota zaprezentować...fakt wiało niemiłosiernie ale tak juz jest jak sie nad morzem mieszka zawsze wieje tylko raz mniej a raz więcej
Poranny spacer w poszukiwaniu madelu na chustootulacza...
a i znalazłam samotnego co na ławeczce sobie przysiadl ...
no to ja przy nim siup i pytam grzecznie czy moge omatać...
aa i jeszcze uwaga najważniejsza. Nie nawidze wprost miec koncówków różnych dyndających wiec zaporzyczylam od Asji jej pomysl na frędzle, no poprostu sa genialne:))
popołudniu juz wiac niemiłosiernie zaczęło więc " szibko szibko " zdjęcia robić
prosto w oczy wiater dymal a co...więc oczęta przymruzone i mina kwaśna, ale jednak szalootulacz gral na zdjęciach pierwsze skrzypki:)
I teraz tak sobie myślę , że zostanie ze mna ten szalo- chust o nieokreslonym fioletowym kolorze. który to kolor tylko w slońcu wygląda wlaśnie tak...bo bez słonca to on wygląda calkiem inaczej, niestety.
w najgorszym razie za żagiel może robic jak juz sie znudzi być chustą
Dzisiaj wieje jeszcze mocniej....oj na morzu musi bujać.
Pozdrawiam
środa, 1 kwietnia 2015
bałtycki Amber
Ciąg dalszy bałtyckiej przygody, tym razem sweterek rozpinany, znowu z "chmurkowej" wełenki w cudnym bursztynowym kolorze.
I stało sie mamy juz kwiecień...czas jakby przyspieszył....czy co?:)
Premiera swetrunia była na weekendowym wypacie dwa tygodnie temu..jednak aura dopiero teraz pozwoliła na sfotografowanie tegoż:))
Sweterek robiony wedle przepisu chyba z Sandry:)? ale po wielu modyfikacjach..spodobal mi sie wzor warkoczyków.
Tym razem cos troszke dłuższego....cieplutkiego i cudnego
wzór w całej okazałości
Oczywiście nie wszystko wyszlo tak jak być,,,problemi malenki wyszedł z rękawkiem ..tak tak ale sama sobie winna jestem...trzeba robic próbke za kazdym razem..i ja wyprać potem..koniecznie.
Mój sweterek zostal wyprany po zrobieniu..i co i jak na dlugości wszystko zostało jak mnieć miało:)))..to rekawki sie wydłuzyły ociupkę...no trudno musza takie zostać Rękaw robiony od dołu a całości próc nie będę:(
tu kolor widać w przebłyskach słońca
i jaskółka z głupią mina..tradycyjnie:)
wełenka nie podgryza jest cieplutka chociaz nie za gruba
a tu jeszcze widoczek z okna w Kolobrzegu..no piekna pogoda była..dobrze , że tylko jednego dnia
Pomyslalam sobie, że nie zawsze z paseczkami takimi osobnymi nosic go bede wiec z resztówki powstal pasek do kompletu..
a tu amber z amberem:)
pieknie do siebie pasuja
sweterek powstał drutami nr 3,5 i miejscami 4 z trzech i pół motka chmurkowego amberka
wzór chyba z sandry po modyfikacjach:)
I stało sie mamy juz kwiecień...czas jakby przyspieszył....czy co?:)
Premiera swetrunia była na weekendowym wypacie dwa tygodnie temu..jednak aura dopiero teraz pozwoliła na sfotografowanie tegoż:))
Sweterek robiony wedle przepisu chyba z Sandry:)? ale po wielu modyfikacjach..spodobal mi sie wzor warkoczyków.
Tym razem cos troszke dłuższego....cieplutkiego i cudnego
wzór w całej okazałości
Oczywiście nie wszystko wyszlo tak jak być,,,problemi malenki wyszedł z rękawkiem ..tak tak ale sama sobie winna jestem...trzeba robic próbke za kazdym razem..i ja wyprać potem..koniecznie.
Mój sweterek zostal wyprany po zrobieniu..i co i jak na dlugości wszystko zostało jak mnieć miało:)))..to rekawki sie wydłuzyły ociupkę...no trudno musza takie zostać Rękaw robiony od dołu a całości próc nie będę:(
tu kolor widać w przebłyskach słońca
i jaskółka z głupią mina..tradycyjnie:)
wełenka nie podgryza jest cieplutka chociaz nie za gruba
a tu jeszcze widoczek z okna w Kolobrzegu..no piekna pogoda była..dobrze , że tylko jednego dnia
Pomyslalam sobie, że nie zawsze z paseczkami takimi osobnymi nosic go bede wiec z resztówki powstal pasek do kompletu..
a tu amber z amberem:)
pieknie do siebie pasuja
sweterek powstał drutami nr 3,5 i miejscami 4 z trzech i pół motka chmurkowego amberka
wzór chyba z sandry po modyfikacjach:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)